Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/88

Ta strona została przepisana.

to dama objęła przenikliwem okiem zebranie aby sprawdzić czy nie ma w tym salonie jakiego egzemplarza, który mógłby się nadać do jej salonu, a który w tym wypadku powinna odkryć sama, bo pani de Villeparisis — nie ma co o tem wątpić — umiałaby go przed nią przebiegle ukryć. I tak, pani de Villeparisis strzegła się pilnie przedstawić starej damie Blocha, z obawy aby nie wystawił w salonie przy quai Malaquais tej samej saynetki co u niej. Było to zresztą jedynie wet za wet. Bo w wilję tego dnia, pani Ristori deklamowała w salonie starej damy, baczącej pilnie, aby pani de Villeparisis, której zwędziła włoską artystkę, usłyszała o tem aż po fakcie. Iżby się o tem nie dowiedziała z gazet i nie obraziła się, stara dama przyszła jej to opowiedzieć, jakoby w niewinności ducha.
Pani de Villeparisis, uważając że moja prezentacja nie grozi tem co, znajomość z Blochem, przedstawiła mnie fałszywej Marji Antoninie. Ta, starając się możliwie najmniej poruszać, aby naprzekór wiekowi ocalić ową linię bogini z Coysevox, która przed wielu laty czarowała wytworną młodzież, a którą quasi-poeci opiewali teraz w lichych rymach — przybrawszy zresztą styl wyniosłej sztywności, wspólnej osobom które zły los skazał na ustawiczne robienie awansów — skinęła lekko

82