— To ten pan, który już kilka razy pytał o panią margrabinę.
— Powiedziałeś mu że przyjmuję?
— Słyszał głosy.
— Więc dobrze, niech będzie, wpuść. To jakiś pan, którego mi przedstawiono — rzekła pani de Villeparisis. Oświadczył, że bardzoby pragnął złożyć mi wizytę. Nigdy nie upoważniłam go do tego. Ale, ostatecznie, już piąty raz się fatyguje, nie trzeba ludzi urażać. Panowie — rzekła do mnie i do historyka Frondy — przedstawiam panom moją siostrzenicę, księżnę de Guermantes.
Historyk skłonił się głęboko (tak samo ja) i jakgdyby przypuszczał, że jakaś serdeczna wymiana słów powinna nastąpić po tym ukłonie, oczy jego zabłysły i gotował się otworzyć usta, kiedy go ostudził wygląd pani de Guermantes. Księżna skorzystała z autonomji swojego torsu aby go rzucić naprzód z przesadną grzecznością i cofnąć go ściśle na dawne miejsce, nie zdradzając twarzą ani spojrzeniem aby zauważyła że ktoś znajduje się nawprost niej; wydawszy lekkie westchnienie, poprzestała na stwierdzeniu nikłości wrażenia odniesionego z osoby zarówno mojej jak z osoby historyka, poruszając skrzydłami nosa z precyzją, która świad-
Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/92
Ta strona została przepisana.
86