Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/97

Ta strona została przepisana.

Villeparisis; ma siostrę, która się nazywa pani de Cambremer, co ci z pewnością mówi nie więcej niż mnie.
— Jakto, ależ ja ją doskonale znam! wykrzyknęła pani de Guermantes, zasłaniając sobie usta ręką. Lub raczej nie znam jej, ale nie wiem co napadło Błażeja, który spotyka licho wie gdzie jej męża, aby powiedzieć tej grubej babie, żeby się do mnie wybrała z wizytą. Nie umiem opisać, co to była za wizyta! Opowiedziała mi, że była w Londynie, wyliczyła wszystkie obrazy z British. Jak mnie ciocia widzi, wychodząc od cioci, idę rzucić bilet temu potworowi. I niech ciocia nie myśli, aby to była najłatwiejsza rzecz; bo, pod pozorem że jest umierająca, ona nieprzerwanie siedzi w domu, i czy się przyjdzie o siódmej wieczór czy o dziewiątej rano, zawsze jest gotowa uraczyć człowieka plackiem z truskawkami.
— Ale rozumie się, tak, to potwór, potwierdziła pani de Guermantes na pytające spojrzenie ciotki. To osoba niemożliwa: ona mówi „piszczyk”, słowem rzeczy tego rodzaju.
— Co to jest „piszczyk”? — spytała pani de Villeparisis siostrzenicy.
— Ależ ja nie mam pojęcia! wykrzyknęła księż-

91