Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/117

Ta strona została przepisana.

w stosunku do pani de Guermantes normalną po stawę, równolegle sprawi w niej ten sam skutek, umożliwiając jej uprzejmość i sympatję, o które już nie stałem. Dotychczas, sprzymierzone wysiłki całego świata w tem aby mnie do niej zbliżyć, byłyby daremne wobec złych uroków, jakie rzuca nieszczęśliwa miłość. Potężniejsze od ludzi wróżki postanowiły, że w takich wypadkach nic nam nie pomoże, aż do dnia, w którym szczerze wyrzeczemy w sercu swojem słowa: „Nie kocham już“. Miałem żal do Roberta, że mnie nie wprowadził do ciotki. Ale jak nikt inny, tak i on nie miał mocy przełamania czarów. Dopókim się kochał w pani de Guermantes, objawy uprzejmości jakich doznawałem od innych, ich komplementy, robiły mi przykrość, nietylko dlatego że nie pochodziły od niej, ale dlatego że ona o nich nie wiedziała. Otóż, gdyby nawet wiedziała, na nic by się to nie zdało. Nawet w trakcie jakiegoś uczucia, wyjazd, wymówienie się od obiadu, mimowolna i nieświadoma oschłość, więcej pomagają, niż wszystkie kosmetyki i najpiękniejsze stroje. Byłoby więcej karjerowiczów, gdyby w tym sensie uczono sztuki robienia karjery.
W chwili gdy księżna mijała salonik, z myślą pełną przyjaciół, których nie znałem a których

111