Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/12

Ta strona została skorygowana.

które — jutro może — nie miało już istnieć, dla którego słowa te nie będą już miały żadnego sensu — z owej niezdolnej ich pojąć nicości, jaką będzie moja babka niebawem.
— Drogi panie, zapewne, owszem, ale pan nie zamówił godziny, nie ma pan numeru. Zresztą to nie jest mój dzień przyjęć. Państwo muszą mieć swojego lekarza. Ja nie mogę mu wchodzić w drogę, o ile mnie nie wezwie na konsylium. To kwestja etyki lekarskiej...
W chwili gdym kiwał na fiakra, spotkałem sławnego profesora E..., niemal przyjaciela mego ojca i dziadka, w każdym razie dobrego ich znajomego, który mieszkał przy avenue Gabriel. Wiedziony nagłem natchnieniem, zatrzymałem go w chwili gdy wracał i pomyślałem, że mógłby być znakomitą pomocą babce. Ale on, spiesząc się, wziąwszy swoją pocztę, chciał mnie spławić; mogłem z nim mówić jedynie w windzie. Prosił, abym mu zostawił manipulację guzikami, to była jego manja.
— Ale, panie profesorze, ja pana nie proszę żeby pan przyjął babkę, zrozumie pan z tego co panu powiem, że stan jej nie pozwoliłby... Przeciwnie, ja pana proszę, żeby pan zechciał zajść do nas za pół godziny, kiedy ona wróci.
— Zajść do państwa, ależ, drogi panie, niepodo-

6