Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/147

Ta strona została przepisana.

w blaskach Rivebelle. Wyskoczyłem z łóżka, zawiązałem czarny krawat, przyczesałem włosy; — ostatnie gesty spóźnionej tualety, wykonywane w Balbec z myślą nie o sobie, ale o kobietach które ujrzę w Rivebelle, do których uśmiechałem się zawczasu w swojem pochyłem lustrze; gesty utrwalone tem samem jako wróżba rozrywki pełnej świateł i muzyki. Wywoływały ją one niby magiczne znaki; co więcej, realizowały ją już; dzięki nim, miałem pełną świadomość jej prawdy, pełne użycie jej upajającego i lekkiego czaru, jak niegdyś w Combray, w lipcu, kiedym słyszał uderzenia młotka przy zabijaniu pak i kiedym się sycił w chłodzie swego mrocznego pokoju upałem i słońcem.
— Toteż już nie zupełnie panią de Stermaria byłbym pragnął widzieć. Zmuszony teraz spędzić z nią wieczór, byłbym wolał — skoro ten wieczór był moim ostatnim przed powrotem rodziców — żeby został wolny i żebym mógł się starać odnaleźć kobiety z Rivebelle. Umyłem jeszcze ostatni raz ręce i wędrując w upojeniu szczęścia po domu, wytarłem je w ciemnej jadalni. Zdawało mi się, że drzwi do oświetlonego przedpokoju są otwarte, ale to com wziął za jasną szczelinę drzwi (które przeciwnie były zamknięte), było jedynie białem odbiciem mojego ręcznika w opartem o ścianę lustrze,

141