Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/153

Ta strona została przepisana.

przyjemności nie staramy się przeciwdziałać). Naraz usłyszałem głos:
— Czy można wejść? Franciszka powiedziała mi, że ty musisz być w jadalni. Wstąpiłem spytać, czy nie zechciałbyś iść ze mną gdziekolwiek na obiad, jeżeli ci to nie zaszkodzi, bo mgła jest taka, że można ją krajać nożem.
Był to Saint-Loup, który przybył rano, wówczas kiedy myślałem, że jest jeszcze w Maroku lub na morzu.
Powiedziałem już (a w Balbec właśnie Saint-Loup mimowoli bardzo mi pomógł uświadomić to sobie), co sądzę o przyjaźni; mianowicie, że to jest coś tak małowartościowego, iż trudno mi zrozumieć, aby ludzie niepospolici, naprzykład taki Nietzsche, mogli jej naiwnie przypisywać pewną wartość intelektualną i co za tem idzie, starali się unikać przyjaźni, nie złączonej z szacunkiem intelektualnym. Tak, to mnie zawsze przejmowało zdumieniem; człowiek, który szczerość wobec samego siebie posuwał tak daleko aby się przez skrupuł sumienia oderwać od muzyki Wagnera, a który sobie wyobrażał, że prawda może się ziścić w tej formie wyrazu z natury rzeczy mętnej i nie pełnej, jaką są naogół uczynki a w szczególności

147