Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/157

Ta strona została przepisana.

zacząłem je pieścić, poczem, bez słowa, przyciągnąłem ją do siebie całą, zgasiłem świecę i powiedziałem żeby mnie obszukała i zabrała mi wszystkie pieniądze. Przez następne dni, miałem uczucie, że dla kosztowania fizycznej rozkoszy trzeba mi nietylko tej służącej, ale tej drewnianej i tak zacisznej jadalni. Ale, przez przyzwyczajenie, przez przyjaźń, aż do wyjazdu z Doncières chodziłem co wieczór tam gdzie jadał Robert i jego przyjaciele. A przecież nawet o tym hotelu, gdzie on się stołował z przyjaciółmi, oddawna już nie pomyślałem! Nie korzystamy prawie z naszego życia, porzucamy niedokończone w letnich zmierzchach lub we wczesnych zimowych nocach godziny, w których — mniemaliśmy — mogło się mieścić dla nas trochę spokoju lub przyjemności. Ale te godziny nie są zupełnie stracone. Kiedy w nas zaśpiewają z kolei nowe momenty rozkoszy, które tak samo minęłyby równie wątłe i jednowymiarowe, owe godziny dają im podmurowanie, gęstość bogatej instrumentacji. Rozciągają się w ten sposób aż do jednego z owych typowych szczęść, które odnajdujemy jedynie od czasu do czasu, ale które nie przestają istnieć; w danym wypadku było niem porzucenie wszystkiego innego poto aby zjeść obiad w dostatniej ramie, siłą wspomnień

151