Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/163

Ta strona została przepisana.

wazji osobowości jakiegoś protoplasty, który się w niem odbijał.
Jak ten wyraz zadowolenia z siebie, tak i słowa Roberta: „Lubię jasne sytuacje“ nastręczały podobną wątpliwość i zasługiwały na tę samą naganę. Chciałem mu powiedzieć, że kiedy ktoś lubi jasne sytuacje, powinien dawać folgę tym napadom szczerości w tem co dotyczy jego samego, nie zaś uprawiać zbyt łatwą cnotę cudzym kosztem. Ale już powóz zatrzymał się przed restauracją, której oszklona i błyszcząca fasada samotnie jaśniała w ciemnościach. Dzięki zasobnej jasności wnętrza, nawet mgła zdawała się na trotuarze wskazywać wejście, z radością owych lokajów którzy odzwierciedlają nastrój swego pana; roztęczała się najdelikatniejszemi odcieniami, znaczyła wejście niby świetlna kolumna wiodąca Hebrajczyków.
Było ich zresztą wielu wśród gości. W tej właśnie restauracji spotykali się przez długi czas co wieczór Bloch i jego przyjaciele, pijani postem w równym stopniu wygładzającym co post rytualny (który bodaj przypada tylko raz na rok), pijani kawą i polityką. Ponieważ wszelkie podniecenie umysłowe podnosi wartość i jakość nawyków które się z niem wiążą, niema pasji, któraby nie skupiała w ten sposób dokoła siebie towarzystwa

157