Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/176

Ta strona została przepisana.

rego Robert był nie tylko wielkim panem wywierającym niewątpliwy urok, nawet w oczach księcia de Foix, ale także klientem, który żył szeroko i zostawiał w tej restauracji dużo pieniędzy. Goście z wielkiej sali patrzyli z ciekawością, goście z małej wołali na wyprzódki przyjaciela, który kończył wycierać nogi. Ale, w chwili gdy miał wejść do małej sali, Saint-Loup spostrzegł mnie w dużej. „Dobry Boże, wyrzyknął, co ty robisz tutaj, i to jeszcze koło otwartych drzwi! — rzekł patrząc z wściekłością na gospodarza, który pobiegł zamknąć drzwi, zrzucając winę na garsonów: „Zawsze im mówię, żeby drzwi były zamknięte“.
Trzeba mi było ruszyć mój stolik i sąsiednie stoły aby się przedostać do Roberta. „Czemuś się ruszył? Wolisz jeść tutaj, niż w małej sali? Ale dziecino, ty zmarzniesz! — Będzie pan tak łaskaw kazać zamknąć te drzwi na klucz, rzekł Saint-Loup do gospodarza. — W tej chwili, panie margrabio, odtąd już goście będą poprostu przechodzili przez małą salę, wybornie“. I aby lepiej zadokumentować swoją gorliwość, zawołał do tej operacji starszego kelnera i kilku garsonów, miotając równocześnie straszliwe groźby w razie gdyby jej nie wykonano należycie. Obsypywał mnie oznakami przesadnego szacunku, chcąc bym zapomniał, że

170