Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/184

Ta strona została przepisana.

przed trybuną monarchy, i kłaniając się, podał mi, z wyrazem dworności i poddania, płaszcz z wielbłądziej sierści, aby natychmiast potem, siadłszy obok mnie i nie pozwalając mi uczynić najmniejszego ruchu, ułożyć go niby lekki i ciepły szal na moich ramionach.
— Posłuchaj, żebym nie zapomniał, rzekł Robert: wuj Charlus ma ci coś do powiedzenia. Obiecałem mu, że cię przyślę do niego jutro wieczór.
— Właśnie miałem z tobą pomówić o nim. Ale jutro mam obiad u twojej ciotki Guermantes.
— Tak, jest wyżerka pierwszej klasy jutro u Oriany. Mnie nie proszono w gości. Ale wuj Palamed wolałby żebyś ty tam nie szedł. Nie możesz się wymówić? W każdym razie idź do wuja Palameda potem. Zdaje mi się, że mu zależy na tem widzeniu. No, możesz zdążyć do niego na jedenastą. Jedenasta, nie zapomnij, podejmuję się uprzedzić go. On jest bardzo drażliwy. Jeśli nie przyjdziesz, będzie miał pretensje. Zresztą u Oriany zawsze się wcześnie kończy. Jeżeli masz tylko obiad, wybornie możesz być o jedenastej u wuja. I ja zresztą powinienbym się zobaczyć z Orianą, chodzi o moje stacjonowanie w Maroko, które chciałbym zmienić. Ona jest taka poczciwa w tych rzeczach

178