Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/198

Ta strona została przepisana.

mal antycypowane fragmenty swoich dzieł. Ale ludzie światowi nie dopełniali w myśli dzieła Elstira ową perspektywą Czasu, która im pozwalała lubić obrazy Chardina, lub bodaj oglądać je bez uprzedzeń. A przecież najstarsi z nich widzieli w ciągu swego życia, iż — w miarę jak lata oddalały ich od tych zjawisk — nieprzebyta odległość między tem, co uważali za arcydzieło Ingres’a, a tem, co wedle — nich powinno pozostać na zawsze ohydą (naprzykład Olimpia Maneta), zmniejsza się tak bardzo, że oba płótna robią wręcz wrażenie dwóch bliźniąt. Ale świat nie korzysta z żadnej nauki, bo nie umie zstąpić do ogólnych pojęć i wyobraża sobie zawsze, że znajduje się w obliczu zjawiska nie mającego przykładu w przeszłości.
Ze wzruszeniem odnalazłem na dwóch obrazach (bardziej realistycznych, z wcześniejszej maniery) tego samego pana, raz we fraku w swoim salonie, drugi raz w marynarce i w cylindrze na zabawie ludowej nad wodą, gdzie najoczywiściej był nie na swojem miejscu; co dowodziło, że dla Elstira był nietylko zwyczajnym modelem, ale przyjacielem, może protektorem, którego — jak niegdyś Carpaccio jakichś dygnitarzy weneckich, i to zupełnie podobnych — lubił pakować w swoje obrazy. Tak Beethoven znajdował przyjemność w tem, aby na

192