Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/210

Ta strona została przepisana.

wego fiołkom olejku i wszelkiego stendhalowskiego zapachu, i na wprowadzeniu w to miejsce obrazu czarniawej kobietki, pochłoniętej dobroczynnością i roztaczającej uprzejmość tak pokorną, że pojmowało się natychmiast, z jakiej wyniosłej dumy ta uprzejmość bierze początek. Zresztą, podobna — z drobnemi różnicami — do innych wielkich dam, księżna ta równie mało była stendhalowska, jak naprzykład w Paryżu, w quartier de l’Europe, ulica Parmeńska, o wiele mniej podobna do nazwy Parmy niż do wszystkich sąsiednich ulic, i o wiele — mniej budząca myśl o Pustelni, gdzie umiera Fabrycy, niż o poczekalni dworca Saint-Lazare.
Uprzejmość księżnej Parmy płynęła z dwóch przyczyn. Jedną, ogólną, było wychowanie, jakie otrzymała ta córka monarsza. Matka księżniczki (nietylko spokrewniona ze wszystkiemi panującemi domami Europy, ale jeszcze — w przeciwieństwie do książęcego domu Parmy — bogatsza od niejednej monarchini) wszczepiła jej od najmłodszych lat pysznie-pokorne zasady ewangelicznego snobizmu; i teraz każdy rys twarzy córki, spadek jej ramion, każdy gest, zdawały się powtarzać „Pamiętaj, że jeżeli Bóg dał ci się urodzić na stopniach tronu, nie powinnaś dlatego gardzić tymi, nad których boska Opatrzność (za co niech będzie

204