Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/223

Ta strona została przepisana.

widząc z pewnością żem się znalazł po niewłaściwej stronie, okręciła się tak zręcznie dokoła mnie, żem uczuł jej ramię na swojem, najnaturalniej w świecie oprawne w rytm precyzyjnych i szlachetnych ruchów. Poddawałem się im swobodnie, ile że Guermantowie przywiązywali do tego nie więcej wagi niż jej przywiązuje do wiedzy prawdziwy uczony, wobec którego czujemy się mniej onieśmieleni niż wobec niedouka. Otwarły się inne drzwi, przez które weszła dymiąca zupa, jakgdyby obiad odbywał się w doskonale urządzonym teatrze marjonetek i jakgdyby późne zjawienie się młodego gościa poruszyło, na znak pana domu, wszystkie sprężyny.
Gest księcia, któremu odpowiedziało puszczenie w ruch tego wielkiego, zmyślnego, posłusznego i wspaniałego mechaniczno-ludzkiego zegara, był raczej nieśmiały, niż majestatyczny i władczy. Niezdecydowanie gestu nie osłabiło mi wrażenia widowiska, będącego jego następstwem. Bo czułem, iż w wahaniu się i zakłopotaniu księcia kryła się obawa okazania że czekano z obiadem tylko na mnie i że czekano długo; tak samo jak pani de Guermantes bała się, aby mnie, po oglądaniu tylu obrazów, nie zmęczono tyloma prezentacjami i nie przeszkodzono mi wytchnąć. Tak że właśnie brak

217