Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/225

Ta strona została skorygowana.

czynić owego gościa na ten dzień główną osobą. Bezwątpienia, w Guermantes, wyróżnienia jego i „łaski“ przybrałyby inną formę. Kazałby zaprząc, aby mnie zabrać we dwójkę na spacer przed obiadem. Człowiek czuł się wzruszony jego przyjęciem, tak jak czytając stare pamiętniki czuje się wzruszony przyjęciem Ludwika XIV, kiedy król, uśmiechnięty i z lekkim ukłonem, odpowiada z dobrocią jakiemuś petentowi. Bądź co bądź, trzeba w obu wypadkach zrozumieć, że owa dworność nie wychodziła poza ścisłe znaczenie tego słowa.
Ludwik XIV (któremu fanatycy szlachectwa z owej epoki zarzucają przecie jego niedbałość o etykietę, tak iż — powiada Saint-Simon — był to król bardzo niskiej rangi w porównaniu z Filipem Walezym, z Karolem V, etc.), każe układać szczegółowe instrukcje, iżby książęta krwi i ambasadorowie wiedzieli, którym panującym mają dawać krok przed sobą. W pewnych wypadkach, wobec niemożności uzgodnienia, ceremonjał woli uznać, że syn Ludwika XIV, Monseigneur, przyjmie jakiegoś zagranicznego królika tylko poza domem, w szczerem polu, aby nie było powiedziane, że wchodząc do pałacu jeden miał krok przed drugim; a elektor Palatynatu, przyjmując księcia de Chevreuse na obiedzie, udaje — aby mu nie dać

219