Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/228

Ta strona została przepisana.

sje, mające swój powóz, a zwłaszcza swoje zawodowe ambicje, i wielce upokorzone, — kiedy im przychodziło informować się o banalny przysmak, lub kopiować odmianę goździków ani w połowie tak piękną, tak pstro nastrzępioną, tak imponującą rozmiarami, jak egzemplarze dawno osiągnięte w ogrodach księżnej. Ale jeżeli owe zachwyty księżnej Parmy wszystkiem u wszystkich, owo jej zdumienie wobec najdrobniejszych rzeczy, były sztuczne i miały dowieść że księżna z przewag swego stanowiska i swoich bogactw nie czerpie pychy zabronionej jej przez dawnych preceptorów, ukrywanej przez jej matkę i nieznośnej Bogu, w zamian za to, salon pani de Guermantes uważała księżna Parmy najszczerzej za miejsce wybrane, wróżące jej bezustanne niespodzianki i rozkosze. Naogół (co jednak nie wystarczyłoby do wytłumaczenia tego stanu ducha), Guermantowie byli dość różni od reszty arystokratycznego towarzystwa, byli cenniejsi, rzadsi. Z pierwszego wejrzenia sprawili na mnie wrażenie przeciwne, wydali mi się pospolici, podobni do wszystkich mężczyzn i do wszystkich kobiet, ale to dlatego, że uprzednio widziałem w nich, jak w Balbec, jak we Florencji, w Parmie — nazwisko. Oczywiście, w tym salonie, wszystkie damy, którem sobie wyobrażał jako statuetki

222