Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/230

Ta strona została przepisana.

Guermantowie — przynamniej ci, co byli godni tego nazwiska — posiadali nietylko wyborną jakość ciała, włosów, przeźroczystego spojrzenia, ale mieli sposób trzymania się, chodzenia, kłaniania się, spoglądania przed podaniem ręki, sposób ściskania dłoni — równie odmienni w tem wszystkiem od jakiegokolwiek „człowieka z towarzystwa“ jak ten od wieśniaka w siermiędze. I, mimo ich uprzejmości, myślało się: czy oni w istocie — mimo że to kryją — nie mają prawa, widząc nas jak chodzimy, jak się kłaniamy, wychodzimy, jak robimy wszystkie te rzeczy, które, wykonywane przez nich, stają się pełne wdzięku niby lot jaskółki lub pochylenie się róży — czy oni nie mają prawa myśleć: „To są ludzie innej rasy niż my, a my jesteśmy królowie ziemi“. Zrozumiałem później, że Guermantowie uważali mnie w istocie za człowieka z innej rasy, ale z rasy która budziła ich zazdrość, bo posiadałem wartości których nie byłem świadom, a które oni mienili czemś jedynie ważnem. Jeszcze później uczułem, że to ich wyznanie wiary jest tylko nawpół szczere i że wzgarda lub zdziwienie istnieją w nich równocześnie z podziwem i zazdrością. Wrodzona Guermantom fizyczna gibkość była podwójna: dzięki jednej — wciąż i w każdej chwili, kiedy naprzykład któryś z nich

224