cie). Nie tylko Courvoisierowie nie przyznawali inteligencji tyle miejsca co Guermantowie, ale nawet mieli o niej wręcz inne pojęcie. Dla Guermanta (choćby był głupi), być inteligentnym, to znaczyło mieć ostry język, umieć mówić złośliwości, znajdować pod ręką argumenty; to znaczyło także móc rozprawiać równie dobrze o malarstwie, o muzyce, o architekturze, mówić po angielsku. Courvoisierowie tworzyli sobie o inteligencji mniej pochlebne pojęcie; i o ile ktoś nie należał do ich świata, „być inteligentnym“ było pojęciem niedalekiem od „być zdolnym zamordować ojca i matkę“. Dla nich, inteligencja była rodzajem łomu, dzięki któremu ludzie nie wiodący się od Adama i Ewy włamywali się do najwybrańszych salonów; wiedziano u Courvoisierów, że się zawsze wpada w końcu, przyjmując tego rodzaju „figury“. Najobojętniejsze twierdzenia ludzi inteligentnych a nie należących do „towarzystwa“ przyjmowali Courvoisierowie z systematyczną nieufnością. Kiedy ktoś powiedział raz: „Swann jest przecież młodszy od Palameda. — Przynajmniej on tak powiada, a skoro on tak powiada, bądźcie pewni, że ma wtem jakiś interes“, odpowiedziała pani de Gallardon. Co więcej, kiedy mówiono o dwóch bardzo eleganckich cudzoziemkach, które Guermantowie
Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/235
Ta strona została przepisana.
229