Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/247

Ta strona została przepisana.

dze rehabilitacji tym razem mniej usprawiedliwionej, osoby mające wrodzony pociąg do złej muzyki i do melodyj, bodaj najbanalniejszych ale słodkich i łatwych, dochodzą dzięki kulturze muzycznej do tego, aby zdławić w sobie ten gust. Ale skoro raz to osiągnęli, naraz, słusznie zachwyceni olśniewającą instrumentacją Ryszarda Straussa, widzą że ten muzyk, z pobłażaniem godnem jakiegoś Aubera, korzysta z najpospolitszych motywów; i to co sami z dawna lubili, znajduje nagle w dostojnym autorytecie szczęśliwe usprawiedliwienie, tak iż obecnie, słuchając Salome, bez skrupułu i z podwójną wdzięcznością, zachwycają się tem, co im było wzbronione lubić w Djamentach korony.
Rozmówka panny de Guermantes z Wielkim księciem, autentyczna czy nie, obnoszona od domu do domu, dawała sposobność sławienia „szyku“, jaki Oriana roztoczyła na tym obiedzie. Ale, o ile zbytek (co właśnie czyniło go niedostępnym dla Courvoisierów) rodzi się nie z bogactwa lecz z rozrzutności, niewątpliwie rozrzutność może trwać dłużej, jeżeli ją wspiera bogactwo, pozwalające jej wówczas lśnić wszystkiemi ogniami. Otóż, przyjąwszy zasady, głoszone jawnie nietylko przez Orianę, ale przez panią de Villeparisis, że urodzenie nie znaczy nic, że tytuły są śmieszne, że majątek nie

241