Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/267

Ta strona została przepisana.

rych ulubieńców pani de Guermantes, których najpotężniejsi ministrowie nie zdołaliby ściągnąć do siebie. Jeżeli w tym salonie pogrzebano na zawsze tyle ambicyj intelektualnych, a nawet tyle szlachetnych aspiracyj, z pyłu ich zrodził się bodaj najpiękniejszy kwiat światowości. Niewątpliwie, ludzie dowcipni, jak naprzykład Swann, uważali się za coś wyższego od wartościowych ludzi którymi gardzili; dlatego że wartością, którą księżna de Guermantes ceniła ponad wszystko, była nie inteligencja, ale to, co, wedle niej, było wyższą, wyborniejszą formą inteligencji, wzniesionej aż do słownej odmiany talentu — dowcip. I kiedy niegdyś u Verdurinów Swann uznał Brichota i Elstira jednego pedantem drugiego bufonem, mimo całej wiedzy jednego a geniuszu drugiego, klasyfikacja ta płynęła z ducha Guermantów. Nigdy Swann nie ośmieliłby się przedstawić żadnego z nich księżnej, czując z jaką miną przyjęłaby tyrady Brichota i kalambury Elstira, ile że „duch Guermantów“ mieścił pretensjonalne i przydługie popisy serjo lub buffo w kategorji najnieznośniejszego kretyństwa.
Co się tyczy Guermantów z krwi i kości, o ile „duch Guermantów“ nie opanował ich tak zupełnie jak się to zdarza naprzykład w kółkach literackich, gdzie wszyscy mają wspólną manierę dy-

261