Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/281

Ta strona została przepisana.

zostali bezlitośnie wykluczeni, ponieważ — jako legitymiści z przekonań lub z tradycji — musieliby, wedle logiki Courvoisierów, razić Jej Cesarską Wysokość. Księżniczka Matylda, która przyjmowała u siebie kwiat faubourg Saint-Germain, zdziwiła się, zastając u pani de Courvoisier jedynie słynną pieczeniarkę, wdową po ex-prefekcie Cesarstwa, dalej wdowę po dyrektorze poczty, oraz kilka osób, znanych zarówno ze swej wierności dla Napoleona, jak ze swej głupoty i nudy. Nie mniej, księżniczka Matylda rozlała szczodry i łaskawy strumień swego monarszego wdzięku na tych żałosnych brzydulów, których pani de Guermantes ani w głowie było prosić, kiedy jej z kolei przyszło gościć księżniczkę Matyldę. Zamiast nich, nie wdając się w bonapartystyczne dociekania, uwiła najbogatszy bukiet wszystkich piękności, talentów, sław, w których swoisty węch, takt i spryt księżnej Oriany pozwolił jej odgadnąć, że sprawią przyjemność bratanicy Cesarza, nawet gdy należały bodaj do rodziny króla. Nie brakowało nawet księcia d’Aumale, a kiedy księżniczka Matylda podnosząc panią de Guermantes — która, pochylając się głęboko, chciała ją pocałować w rękę ucałowała ją w oba policzki, mogła z głębi serca zapewnić Orianę, że nigdy nie spędziła milszego dnia, ani nie oglądała udatniejszej fety.

275