Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/284

Ta strona została skorygowana.

kiem zapoznanym, uroczym, skazanym na milczenie przez żonę terkotkę, ale tysiąc razy wartościowszym od niej jest margrabia. I w takim wyroku znalazłaby pani de Guermantes ten sam rodzaj orzeźwienia, co krytyk, który po siedemdziesięciu latach zachwytów nad Hernanim, wyznaje, że woli Zakochanego Lwa. A ta sama chorobliwa potrzeba arbitralnych przewartościowań sprawiała, iż, jeżeli od czasu młodości księżnej ubolewano nad jakąś wzorową żoną, istną świętą, że ją wydano za mąż za łajdaka, pani de Guermantes twierdziła pewnego dnia, że ten łajdak jest człowiekiem lekkomyślnym ale pełnym serca, którego oschła pruderja żony pchnęła na złe drogi.
Wiedziałem, że nietylko między dziełami w długim szeregu wieków, ale nawet w tem samem dziele krytyka lubi grążyć w cieniu to co błyszczało zbyt długo, a wydobywa na jaw to co się zdawało skazane na ostateczne mroki. Widziałem nietylko Belliniego, Winterhaltera, architektów-jezuitów, pewnego snycerza z czasów Restauracji, windowanych na miejsce geniuszów, o których powiadano że się zużyli, poprostu dlatego że znużyli się nimi jałowi esteci, skłonni — jak wszyscy neurastenicy — do znużenia i zmienności. Widziałem, jak Sainte-Beuve bywał kolejno to krytykiem to poetą, jak przekre-

278