Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/32

Ta strona została skorygowana.

rej, bolesne skupienie i podniesienie ducha. Bądź co bądź, forma ta wydała się nam szczególną. Pani Sazerat napisała do mamy, ale jak osoba, z którą nagle zerwane zaręczyny (zerwaniem był dreyfusizm) rozdzieliły nas na zawsze.
W zamian za to Bergotte spędzał co dzień u mnie po kilka godzin. Zdawna lubił zagnieździć się na jakiś czas w domu, gdzie się nie musiał wysilać. Ale dawniej lubił to poto aby mówić bez przerwy; teraz poto aby długo trwać w milczeniu, którego nikt nie przerywał. Bo on był bardzo chory; jedni mówili na białkomocz, jak babka; wedle innych to był nowotwór. Coraz bardziej opadał z sił, z trudem wspinał się do nas na schody, z jeszcze większym trudem schodził. Mimo iż trzymał się poręczy, chwiał się często; sądzę że najchętniej siedziałby w domu, gdyby się nie bał całkowicie odwyknąć od ludzi, wyjść z obiegu, on, „człowiek z bródką“, którego znałem niedawno tak żwawym. Nie widział już prawie, często nawet słowa mu się plątały.
Ale w tym samym czasie, wręcz odwrotnie, dzieła jego, znane jedynie elicie wówczas gdy pani Swann patronowała nieśmiałym próbom ich spopularyzowania, teraz rozrosłe i tęgie w oczach wszystkich, zdobyły ogromny rozgłos wśród najszerszej publiczności. Bezwątpienia, zdarza się, że

26