tychmiast po domu. „Dochodzący“ lokaj — sprowadza się ich w wyjątkowych okolicznościach aby odciążyć służbę, co sprawia, że agonje mają coś odświętnego — otworzył drzwi księciu de Guermantes, który, zatrzymawszy się w przedpokoju, pytał o mnie: nie mogłem mu się wymknąć.
— Przychodzę, drogi panie, zasięgnąć żałobnych nowin. Chciałbym, na znak sympatji, uścisnąć dłoń pańskiego ojca.
Przeprosiłem, że trudno jest odwołać ojca w tej chwili. Pan de Guermantes wpadł niby w momencie gdy się wyjeżdża w podróż. Ale tak bardzo świadomy był grzeczności jaką nam wyświadczał, że to poczucie przesłaniało mu wszystko inne; koniecznie chciał wejść do salonu. Wogóle, książę miał zwyczaj upierać się przy całkowitem dopełnieniu formalności, jakiemi zamierzył uczcić kogoś, i mało się troszczył o to, że kufry są spakowane lub trumna gotowa.
— Czyście państwo wezwali profesora Dieulafoy? A! to wielki błąd. I gdybyście się państwo zwrócili do mnie, dla mnie byłby przyszedł, nie odmawia mi niczego, mimo że odmówił księżnej de Chartres. Widzi pan, otwarcie stawiam się przed księżniczką krwi. Zresztą, wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi, dodał książę, nie aby mnie przeko-
Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/51
Ta strona została przepisana.
45