Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/105

Ta strona została przepisana.

nia go, co mu kazało przenosić go na koniec okresu, o ile nie znalazł sobie miejsca gdzieindziej. Była to dla niego, między innemi rzeczami, kwestja rytmiki. „Trzeba zresztą stwierdzić — dodał — że Norpois to wyborna szlachta, dobra krew, z dobrego gniazda.“
— Słuchaj, Błażeju, nie warto sobie żartować z Gilberta poto aby mówić jak on — rzekła pani de Guermantes, dla której „dobroć“ urodzenia zarówno jak dobroć wina ściśle polegała, jak dla Gilberta i Błażeja de Guermantes, na jego dawności. Ale, mniej szczera niż jej kuzyn a sprytniejsza od męża, pilnowała się, aby w rozmowie nie zadać kłamu duchowi Guermantów; gardziła urodzeniem w słowach, poprzestając na uznawaniu go w uczynkach.
— Ale czy państwo nie jesteście trochę skuzynowani? — spytał generał de Saint-Joseph. — Zdaje mi się, że Norpois ożenił się z panną de La Rochefoucauld.
— Z tej strony ani trochę: ona była z gałęzi książąt de La Rochefoucauld, a moja babka jest z książąt Doudeauville. To rodzona babka Edzia Koko, najrozumniejszego człowieka w rodzinie — odparł książę, który miał co do rozumu poglądy nieco po-

99