starszą. Podobnie świat arystokratyczny — zwłaszcza Courvoisierowie, ale także Guermantowie — sprowadzał swoją arystokratyczną wielkość do prostych przewag domowych, wskutek dziecinnady, którą poznałem (był to dla mnie jedyny jej urok) z książek. Czyż nie mamy wrażenia, że Tallemant des Reaux mówi o Guermantach zamiast o Rohanach, kiedy z widoczną satysfakcją opowiada, że pan de Guéménée wołał do brata: „Możesz wejść, tu nie jest Luwr“, i powiadał o kawalerze de Rohan (dlatego że był naturalnym synem księcia de Clermont): „Ten przynajmniej jest księciem!“
Jedyną rzeczą sprawiającą mi przykrość w tej rozmowie, był fakt, iż niedorzeczne historje tyczące uroczego Wielkiego księcia następcy tronu Luxemburgu znajdowały wiarę w tym salonie, podobnie jak wśród przyjaciół Roberta. Stanowczo to była istna epidemja, mająca trwać może nie dłużej niż dwa lata, ale ogarniająca wszystkich. Powtarzano te same bajki i dodawano do nich inne. Zrozumiałem, że nawet sama księżna de Luxembourg, niby broniąc swego bratanka, dostarczała oręża przeciw niemu.
— Niesłusznie go pan broni — rzekł do mnie pan de Guermantes, podobnie jak przedtem Saint-
Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/110
Ta strona została przepisana.
104