Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/142

Ta strona została przepisana.

się; gotów jest przenieść je jako takie do swego utworu, martwego wówczas od urodzenia, wydzielającego nudę, w której autor się pociesza, mówiąc: „To ładne, bo to jest prawdziwe, tak właśnie się mówi“.
Owe arystokratyczne rozmowy miały zresztą u pani de Guermantes ten urok, że się toczyły w wybornej francuzczyźnie. Z tej racji uprawniały one wesołość księżnej wobec słów takich jak „ezoteryczny“, „kosmiczny“, „pityjski“, „hiperboliczny“, jakich używał Saint-Loup — tak samo jak wobec jego mebli od Binga.
Mimo to, opowiastki, które słyszałem u pani de Guermantes — bardzo różne od tego, co mogłem odczuć wobec krzaku głogów lub jedząc magdalenkę — były mi obce. Możnaby rzec, iż wszedłszy na chwilę we mnie i wziąwszy mnie w posiadanie jedynie fizyczne (ile że miały charakter socjalny a nie indywidualny) pragnęły corychlej wyjść ze mnie... Miotałem się w powozie jak pytonissa. Czekałem nowego obiadu, gdziebym sam mógł się stać rodzajem prinza Von..., pani de Guermantes, i opowiedzieć te historje. Na razie, wprawiały one w drżenie moje wargi, które szeptały je, i napróżno starałem się przytrzymać swoją myśl, zawrotnie unoszoną odśrodkową siłą. Toteż z gorączkową

136