nie robił, nie pisał, nie malował, nie czytał nawet nic w sposób poważny i głębszy. Że jednak przerastał o kilka stopni ludzi światowych, tedy, mimo iż czerpał treść rozmowy z nich i ich obrazu, nie rozumiano go. Mówiąc jako artysta, mógł co najwyżej wydobyć zwodniczy urok światowców. Ale mógł go wydobyć jedynie dla artystów, dla których baron mógłby być tem co ren dla Eskimosów: szacowne to zwierzę wyrywa dla nich na jałowych skałach porosty, mchy, których nie umieliby odkryć ani spożytkować, ale które, przeżute przez rena, stają się dla mieszkańców dalekiej Północy posilnym pokarmem.
Dodam do tego, że obrazy wielkiego świata, jakie kreślił pan de Charlus, nabierały wiele życia dzięki pomieszaniu jego wściekłych nienawiści i jego żarliwych sympatyj. Nienawiści kierowały się zwłaszcza przeciw młodym ludziom, adorację budziły szczególniej niektóre kobiety.
O ile pan de Charlus pomieścił pośród nich księżnę Marję de Guermantes na najwyższym tronie, o tyle tajemnicze jego słowa o „nie dostępnym pałacu Aladyna“, w jakim mieszka jego kuzynka, nie wystarczają aby wytłumaczyć moje zdumienie.
Mimo tego, co w takich sztucznych powiększeniach zależne jest od rozmaitych subjektywnych
Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/173
Ta strona została skorygowana.
167