Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/178

Ta strona została przepisana.

nie przejmowało mnie teraz dreszczem, kiedym patrzał na owo zaproszenie, mające w tem świetle o wiele więcej szans że mi je przesłał jakiś kawalarz.
Gdyby jeszcze księstwo Błażejowie nie byli w Cannes, spróbowałbym się dowiedzieć przez nich, czy otrzymane zaproszenie jest prawdziwe. Wątpliwość moja nie wynikała nawet (jak sobie pochlebiałem przez chwilę) z uczucia, które byłoby obce człowiekowi światowemu i które tem samem literat, choćby pozatem należał do kasty światowców, powinienby odtworzyć, aby być całkowicie „objektywnym“ i odmalować każdą klasę odmiennie. Niedawno w istocie znalazłem w uroczym tomie pamiętników niepewności analogiczne do tych, w jakie mnie wpędziło zaproszenie księżnej Marji. „Jerzy i ja (albo Hély i ja, nie mam pod ręką książki aby sprawdzić) płonęliśmy tak bardzo chęcią dostania się do salonu pani Delessert, że otrzymawszy zaprosznie, uważaliśmy za ostrożniejsze upewnić się, każdy na swoją rękę, czyśmy nie padli ofiarą jakiego figla“. Otóż, piszący te słowa jest nie kim innym tylko hrabią d’Haussonville (później zięciem księcia de Broglie), a drugi młody człowiek, który na „swoją rękę“ upewnia się czy się nie stał igraszką mistyfikacji, to jest — wedle tego czy się nazywa Jerzy czy Hély — jeden z dwóch nie-

172