Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/187

Ta strona została przepisana.

dawało że on się miesza do listy ich gości, że się „wtrąca“; a wreszcie nie wie nawet, czy on i jego żona, mając proszony obiad, nie wrócą zaraz potem do siebie, w którym to wypadku, wobec pominięcia rautu księżnej Marji, najlepszą wymówką byłoby ukryć swój powrót do Paryża; gdyby nie to, niechybnie pospieszyłby wyjaśnić moją sprawę, pisząc do niej słówko lub telefonując, z pewnością zresztą zapóźno, bo najprawdopodobniej lista gości musi być już zamknięta. „Nie zaszło nic między wami?“ rzekł książę z podejrzliwą miną, bo Guermantowie boją się zawsze i tego aby nie być au courant ostatnich nieporozumień, i tego aby ktoś nie szukał pojednania ich kosztem. Książę miał zwyczaj brać na siebie wszystkie decyzje, które mogły mu się wydawać nie zbyt przyjemne: „Wie pan co, drogi panie — rzekł nagle, jakby ta myśl przyszła mu niespodzianie do głowy — mam ochotę wcale nawet nie wspominać Orianie, że mi pan o tem mówił. Pan wie, jaka ona jest uprzejma; co więcej, ona pana niezmiernie lubi, chciałaby, mimo wszystko cobym jej mógł powiedzieć, pisać do kuzynki; tem samem, gdyby była zmęczona po obiedzie, nie będzie już wymówki, będzie musiała iść na raut. Nie, stanowczo, nie powiem jej nic. Zresztą zobaczy ją pan za chwilę.

181