Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

wa a zwłaszcza milczenia, które ją piorunowały — pan de Guermantes chybiał w stosunku do żony t. zw. formom. Ludzie, którzy nie znali księstwa, mogliby się omylić. Czasami w jesieni, między wyścigami w Deauville, wodami, a wyjazdem do Guermantes w okresie polowań, w czasie kilku tygodni które spędza się w Paryżu, książę towarzyszył żonie do cafe-corcert, które lubiła. Publiczność spostrzegała natychmiast, w jednej z owych lóżek, gdzie jest miejsce tylko na dwoje, tego herkulesa w „smokingu“ (skoro we Francji daje się wszelkiej rzeczy, mniej lub więcej brytyjskiej, nazwę, jakiej ta rzecz nie nosi w Anglji), z monoklem w oku, puszczającego od czasu do czasu kłąb dymu z wielkiego cygara tkwiącego w grubej ale pięknej ręce, na której obrączkowym palcu błyszczał szafir. Spojrzenie księcia zazwyczaj zwracało się ku scenie, ale kiedy je kierował na salę, gdzie nie znał zresztą absolutnie nikogo, łagodził je wyraz słodyczy, dyskrecji, uprzejmości, poważania. Kiedy kuplet wydał mu się zabawny a nie zbyt sprośny, obracał się z uśmiechem do żony, aby, z wyrazem porozumiewawczej dobroci, podzielić z nią niewinną wesołość czerpaną z nowej piosenki. Kiedy księżna czuła się zmęczona, pan de Guermantes wstawał, podawał jej płaszcz, poprawiając naszyj-

14