z ironją księżna. Chce w nas wmówić, że nie miała biletów, aby pokazać swoją oryginalność. Ale my znamy się na tem, prawda Lolo, za starzy jesteśmy i za wielkie oryginały sami, aby się uczyć dowcipu od damulki, bywającej od czterech lat. Urocza jest, ale nie przypisuję jej natyle autorytetu, aby sobie mogła wyobrażać, iż zdoła zadziwić świat równie tanim kosztem, zostawiając kopertę zamiast biletu wizytowego i to o dziesiątej rano! Stara mysz pokaże małej myszce, że się umie zdobyć na to samo.
Swann nie mógł się wstrzymać od śmiechu, myśląc że księżna, trochę zresztą zazdrosna o sukcesy pani Molé, znajdzie w „dowcipie Guermantów“ jakąś impertynencką odpowiedź na tę wizytę.
— Co się tyczy tytułu księcia Brabancji, mówiłem ci sto razy, Oriano... — podjął książę, któremu księżna przerwała w pół słowa, mówiąc do Swanna: — Ale mój drogi Lolo, ja tęsknię za pana fotografją.
— A! extinctor draconis labrator Anubis — rzekł Swann.
— Tak, to ładne co pan o tem powiedział, robiąc porównanie ze świętym Jerzym w Wenecji. Ale nie rozumiem czemu Anubis.
— Jak wygląda ten, co jest przodkiem Babala? — spytał pan de Guermantes.
Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/212
Ta strona została przepisana.
206