Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/22

Ta strona została przepisana.

chwili właśnie, stosunek księcia z panią d’Arpajon zbliżał się ku końcowi. Nowa kochanka była na horyzoncie.
Niewątpliwie, miłość, jaką pan de Guermames płonął kolejno do wszystkich tych kobiet, dochodziła pewnego dnia znów do głosu. Miłość ta, umierając, zapisywała te kobiety, niby piękne marmury — piękne dla księcia, który stawał się w ten sposób potrosze artystą, ponieważ je niegdyś kochał, a teraz był wrażliwy na formy, których nie byłby ocenił bez miłości — grupujące w salonie księżnej swoje kształty długo wrogie, pożerane zazdrościami i kłótniami, wreszcie pojednane w pokoju przyjaźni. I sama ta przyjaźń była następstwem miłości, która pozwoliła panu de Guermantes spostrzec w swoich kochankach przymioty, istniejące w każdym człowieku, ale wyczuwalne jedynie dla rozkoszy; tak iż dawna kochanka, przeobrażona w „najlepszego kolegę, który zrobiłby dla nas wszystko“ jest istną kliszą, jak lekarz lub ojciec, nie będący lekarzem ani ojcem, ale przyjacielem. Ale w pierwszym okresie, kobieta, którą pan de Guermantes zaczynał zaniedbywać, skarżyła się, robiła sceny, była wymagająca, zaborcza, swarliwa. Książę zaczynał mieć jej dość. Wówczas, pani de Guermantes miała możność wydobywać na

16