Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/220

Ta strona została skorygowana.

cia, a jeszcze to jest maximum — odparł Swann, uśmiechając się, podczas gdy lokaj otwierał szklane drzwi, aby przepuścić księżnę.
— Co mi pan opowiada! — wykrzyknęła księżna, zatrzymując się przez sekundę w drodze ku powozowi i podnosząc swoje piękne oczy, błękitne i melancholijne, ale pełne niepewności. Znalazłszy się poraz pierwszy w życiu między dwoma tak odmiennemi obowiązkami, jak wsiąść do karety aby jechać na proszony obiad, a objawić współczucie człowiekowi który ma umrzeć, nie znalazła w kodeksie światowym nic, coby jej wskazało właściwą drogę, i nie wiedząc któremu z dwóch obowiązków ma dać pierwszeństwo, uznała za właściwe udać że nie wierzy aby druga alternatywa mogła istnieć, tak aby móc iść za pierwszą, wymagającą w tej chwili mniej wysiłku; zaczem pomyślała, że najlepszym sposobem rozwiązania konfliktu jest zaprzeczyć mu.
— Żartuje pan — rzekła do Swanna.
— Byłby to żart w uroczym guście — odparł ironicznie Swann. — Nie wiem, poco to pani opowiadam, nie mówiłem pani o swojej chorobie dotąd. Ale, ponieważ księżna mnie pytała, obecnie zaś mogę umrzeć lada dzień... Ale zwłaszcza nie chcę aby się pani spóźniła, ma pani obiad — dodał

214