Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/238

Ta strona została skorygowana.

pewnych praw botaniki oraz tego co czasem nazywa ją — bardzo źle — homoseksualizmem), który od lat przychodził do tego domu jedynie w nieobecności Jupiena, dziś, wskutek przypadkowej niedyspozycji pani de Villeparisis, spotkał go, a wraz z nim szczęście chowane dla ludzi z rodzaju barona przez jedną z tych istot, które mogą być (ujrzymy to później) nieskończenie młodsze i piękniejsze od Jupiena, przez człowieka przeznacwnego na to, aby tamci mieli swoją cząstkę rozkoszy na tej ziemi: mężczyznę, lubiącego jedynie starszych panów.
To com powiedział tutaj, miałem zrozumieć aż w kilka minut później, tak ściśle łączy się z rzeczywistością jej dar stania się niewidzialną, aż ją jakaś okoliczność odrze z tego daru. W każdym razie, w tej chwili byłem bardzo nie rad, że już nie słyszę rozmowy ex-krawca z baronem. Naraz spostrzegłem ów sklep do wynajęcia, oddzielony od sklepu Jupiena jedynie cienkiem przepierzeniem. Aby tam się dostać, trzeba mi było jedynie wrócić do naszego mieszkania, iść do kuchni, zejść schodami kuchennemi do piwnic, przejść piwnicami całą szerokość dziedzińca i, doszedłszy do suteryny (gdzie jeszcze przed kilku miesiącami stolarz miał skład drzewa, a gdzie Jupien zamierzał trzymać

232