Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/243

Ta strona została skorygowana.

słów) z prośbą wymagającą z pewnością przedłużenia ich pobytu w sklepie. Krok ten wzruszył snać krawca na tyle aby zatrzeć jego urazę, bo popatrzał na twarz barona — tłustą i przekrwioną pod szpakowatemi włosami — z upojoną miną człowieka, którego miłość własną pogłaskano rozkosznie. Decydując się przychylić do próśb pana de Charlus, po uwagach pozbawionych dystynkcji, jak: „Ależ masz wielką pupę“, Jupien rzekł do barona z uśmiechem, wzruszony, dumny i wdzięczny: „No, dobrze już dobrze, ty mój smarkaty“.
— Jeżeli wracam do kwestji konduktora tramwajowego — podjął wytrwały pan de Charlus — to dlatego, że, poza wszystkiem innem, mogłoby mi się to przydać w pewnych wypadkach, np. z okazji powrotów. Zdarza mi się w istocie, jak kalifowi przebiegającemu Bagdad w postaci prostego kupca, iść za jakąś interesującą osóbką, której sylwetka mnie zaciekawi.
Uderzyło mnie tutaj to samo, co mnie już raz zastanowiło u Bergotte’a. Gdyby miał kiedy odpowiadać przed sądem, użyłby nie tych wyrażeń któreby najsnadniej mogły przekonać sędziów, ale wyrażeń à la Bergotte, które mu podsuwał jego swoisty temperament literacki i których użycie sprawiało mu przyjemność. Podobnie pan de Char-

237