Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/247

Ta strona została skorygowana.

jest on. Ostatecznie, mniejsza, ten młody osioł może ryczeć ile mu się podoba wobec mojej dostojnej szaty biskupiej.
— Biskup! — wykrzyknął jupien, który nic nie zrozumiał z ostatnich słów pana de Charlus, ale którego słowo „biskup“ wprawiło w osłupienie. Ależ to całkiem nie pasuje z religją — rzekł.
— Mam trzech papieżów w rodzinie — odparł pan de Charlus — i prawo noszenia się czerwono z racji tytułu kardynalskiego; siostrzenica kardynała, mojego wujecznego dziadka, wniosła memu dziadkowi tytuł diuka, który substytuowano. Widzę, że moje metafory zostawiają cię głuchym, a historja Francji obojętnym. Zresztą — dodał baron — nietyle może w sensie konkluzji co w sensie ostrzeżenia — ten urok, jaki wywierają na mnie młode osoby, które mnie unikają, ze strachu rozumie się, bo jedynie szacunek zamyka im usta i nie pozwala im krzyczeć że mnie kochają, ten urok wymaga u nich znamienitej rangi społecznej. A i tak ich udana obojętność może, mimo to, mieć wręcz przeciwny skutek. Głupio przeciągana, mierzi mnie. Dam ci przykład zaczerpnięty w klasie która ci będzie bliższa. Kiedy odnawiano mój pałac, nie chcąc wzniecać zazdrości między damami z mitrą, które walczyły o to aby móc opowiadać

241