słodycz życia, jest niepodobne do wyznania, karalne i hańbiące; rasa, która musi się zapierać swojego Boga, bo nawet chrześcijanie, kiedy się jawią przed kratkami sądowemi jako oskarżeni, muszą, wobec Chrystusa i jego imienia, bronić się niby od potwarzy od tego co jest treścią ich życia; synowie bez matki, której muszą kłamać całe życie, nawet w chwili gdy jej zamykają oczy; przyjaciele bez przyjaźni, mimo wszystkich uczuć, które często budzi ich czar i których serce ich, często dobre, mogłoby kosztować; ale czy można nazwać przyjaźnią stosunki wegetujące jedynie dzięki kłamstwu; stosunki w których pierwszy ufny i szczery wylew sprawiłby żeby ich odtrącono ze wstrętem, chyba że mają do czynienia z umysłem bezstronnym, nawet współczującym, ale który wówczas, zmylony w danym przedmiocie konwencjonalną psychologją, z wyznanego błędu wywiedzie przywiązanie najbardziej błędowi temu obce, tak jak niektórzy sędziowie łatwiej przyjmują i usprawiedliwiają morderstwo u zboczeńców a zdradę u Żydów, z motywów zaczerpniętych z grzechu pierworodnego i z fatalności rasy. Kochankowie — przynajmniej wedle mojej pierwotnie naszkicowanej teorji, która, jak się to okaże, zmieni się w przyszłości, a w której najbardziej by ich to zmar-
Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/252
Ta strona została skorygowana.
246