Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/278

Ta strona została skorygowana.

cem, że tyle obupłciowych kwiatów pozostaje niezapłodnionych — to znaczy z jałowością samozapłodnienia. Prawda, iż zboczeńcy poszukujący samca zadowalają się często zboczeńcem równie zniewieściałym jak oni. Ale wystarcza, że nie należą do płci żeńskiej, której oni mają w sobie bezpożytecznego embrjona, co się zdarza tylu obupłciowym kwiatom, a nawet niektórym obupłciowym wierzętom — jak np. ślimak — które nie mogą zapłodnić się same, ale mogą być zapłodnione przez innych obojnaków. Przez to, pederaści, którzy się radzi powołują na starożytny Wschód lub na złoty wiek Grecji, sięgaliby dalej jeszcze, owych próbnych epok, gdy nie istniały ani kwiaty rozdzielnopłciowe ani zwierzęta jednopłciowe, do tego pierwotnego obojnactwa, którego ślad zdają się przechowywać szczątki męskich organów w budowie kobiety a żeńskich w budowie mężczyzny.
Mimika Jupiena i pana de Charlus, zrazu dla mnie niezrozumiała, wydała mi się równie ciekawa jak owe kuszące gesty zwracane do owadów wedle Darwina, nietylko przez kwiaty t. zw. złożone, wznoszące obrzeżne kwiaty swoich główek iżby były widzialne zdalsza, jak pewien kwiat różnoszyjkowy, który odchyla pręciki i zgina je aby utorować drogę owadom, lub który ofiaro-

272