Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/29

Ta strona została przepisana.

— Grozi odjęciem! nie na czasie! jak ona się dobrze wyraża! — rzekł książę z udaną ironią, aby wzbudzić podziw dla Oriany.
— Słuchaj, Błażeju, nie kpij sobie ze swojej żony.
— Trzeba powiedzieć Waszej Królewskiej Wysokości — podjął książę — że kuzynka Oriany jest niepospolita, dobra, gruba, wszystko co kto chce, ale nie jest specjalnie... jakby to powiedzieć... rozrzutna.
— Tak, wiem, jest straszliwa kutwa, — wtrąciła księżna Parmy.
— Nie byłbym sobie pozwolił na to określenie, ale Jej Wysokość trafiła w sedno. To się wyraża w trybie jej domu, a w szczególności w jej kuchni, która jest wyborna, ale ściśle odmierzona.
— To daje nawet powód do scen dosyć komicznych — przerwał pan de Bréauté, — Wiesz, Błażeju, byłem raz w Heudicourt w dniu, w którym spodziewano się tam Oriany i ciebie. Poczyniono wspaniałe przygotowania, kiedy w ciągu popołudnia lokaj przyniósł depeszę, że nie przyjedziecie.
— To mnie nie dziwi! — rzekła księżna Oriana, która nietylko nie łatwo się udzielała, ale lubiła aby to wiedziano.
— Twoja kuzynka czyta telegram, martwi się,

23