nie bez intencji. — Przypominasz sobie ten obiad, na którym pan de Bornier siedział koło ciebie.
— Ach, Błażeju — przerwała pani de Guermantes; jeżeli chcesz mi powiedzieć, żem znała pana de Bornier, oczywiście że go znałam, parę razy nawet odwiedził mnie, ale nigdy się nie mogłam zdobyć na to, aby go zaprosić, bo trzebaby mi za każdym razem dezinfekować salon formaliną. Co do tego obiadu, przypominam go sobie bardzo dobrze; to nie było wcale u Zenaidy, która w życiu nie widziała na oczy pana de Bornier i która musi przypuszczać, kiedy ktoś mówi o Córce Rolanda, że chodzi o księżniczkę Bonaparte, o której mówiono że się zaręczyła z synem króla greckiego; nie, to było w ambasadzie austrjackiej. Przemiły Hoyos myślał, że mnie uszczęśliwi, sadzając obok mnie tego zapowietrzonego Akademika. Musiałam sobie zatykać nos jak mogłam przez cały obiad; odważyłam się odetchnąć aż przy rokforze.
Pan de Guermantes, który osiągnął swój tajemny cel, badał ukradkiem na twarzy gości efekt dowcipu żony.
— Mówicie państwo o korespondencji, mnie się wydają urocze listy Gambetty — rzekła pani de Guermantes, która nie obawiała się interesować proletarjuszem i radykałem. Pan de Bréauté zro-
Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/33
Ta strona została skorygowana.
27