Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/60

Ta strona została przepisana.

bie sprawy, że drażni naszą kochaną ciotkę swojemi „boskościami“, rozdawanemi na prawo i lewo. Krótko mówiąc, ciotka Magdalena, która ma ostry języczek, odpaliła Blochowi: „Och, drogi panie, co pan w takim razie zachowa dla pana de Bossuet“. (Pan de Guermantes sądził, że przydatek „pan“ oraz „de“ przed sławnem nazwiskiem są nawskroś ancien régime). To było nieopłacone!
— A co odpowiedział ów pan Bloch — spytała z roztargnieniem pani de Guermantes, która, nie znajdując pod ręką żadnej oryginalności, czuła się w obowiązku kopiować germańską wymowę męża.
— Och, ręczę ci, że pan Bloch nie czekał na więcej, wziął nogi za pas.
— Ależ tak, przypominam sobie wybornie, żem pana widziała owego dnia, rzekła z naciskiem pani de Guermantes, tak jakby ta jej pamięć zawierała coś, coby mi mogło szczególnie pochlebić. — Zawsze jest bardzo interesująco u ciotki. Na ostatnim wieczorze, gdzie pana właśnie spotkałam, chciałam pana spytać, czy ten stary pan, co przeszedł koło nas, to nie był François Coppée? Pan musi znać wszystkie nazwiska — rzekła, szczerze zazdroszcząc mi moich stosunków poetyckich, a także przez uprzejmość, aby tem lepiej „postawić“ w oczach

54