swoich gości młodego człowieka, tak biegłego w literaturze.
Upewniłem księżnę, że nie widziałem żadnej sławnej twarzy na wieczorze u pani de Villeparisis.
— Jakto! — rzekła nieopatrznie pani de Guermantes, okazując przez to że jej szacunek dla literatury a wzgarda dla świata są bardziej powierzchowne niż mówiła, a może nawet niż sama przypuszczała; — jakto! nie było wielkich pisarzy? zdumiewa mnie pan, były tam przecież facjaty wręcz niemożliwe!
Przypominałem sobie bardzo dobrze ów wieczór z powodu nader błahego wypadku. Pani de Villeparisis przedstawiła pani Alfonsowej Rotschildowej Blocha, który nie dosłyszał jej nazwiska. Sądząc, że ma do czynienia ze starą i trochę pomyloną Angielką, odpowiadał jedynie półsłówkami na obfite wynurzenia ex-piękności; gdy naraz, pani de Villeparisis, przedstawiając ją komuś innemu, powiedziała, tym razem bardzo wyraźnie: „baronowa Alfonsowa de Rothschild“. Wówczas w tętnice Blocha wdarło się nagle i naraz tyle obrazów milionów i stosunków (obrazów, które należałoby rozważnie dawkować), że uczuł jakby ściśnięcie serca, uderzenie na mózg, i w obecności sympatycznej
Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/61
Ta strona została przepisana.
55