Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/62

Ta strona została przepisana.

starej damy wykrzyknął: „Gdybym był wiedział!“ Głupota tego wykrzyknika przyprawiła go o bezsenność przez tydzień. Te słowa Blocha były czemś niezbyt ważnem, ale zapamiętałem je jako dowód, że czasem w życiu, pod wpływem wyjątkowego wzruszenia, mówi się to co się myśli.
— Zdaje się, że pani de Villeparisis nie jest osobą bardzo... moralną — rzekła księżna Parmy. które wiedziała, że się nie bywa u ciotki pani de Guermantes, z tego zaś co sama Oriana natrąciła przed chwilą, odgadła że można mówić o tej damie swobodnie. Widząc w twarzy pani de Guermantes jakby dezaprobatę, dodała:
— Ale inteligencja, kiedy jest tak wysokiej klasy, okupuje wszystko.
— Wasza Wysokość tworzy sobie o mojej ciotce pojęcie, jakie ma o niej świat — odparła księżna; pojęcie w sumie bardzo fałszywe. To samo właśnie nie dalej niż wczoraj, powiadał mi Mémé.
Zarumieniła się, jakieś nieznane mi wspomnienie zamgliło jej oczy. Przyszło mi na myśl, że może pan de Charlus nalegał na księżnę aby mnie odprosiła, tak jak mnie nakłaniał przez Roberta, abym do niej nie szedł.
Miałem wrażenie, że rumieniec — niezrozumiały zresztą dla mnie — jakim wprzód oblał się książę,

56