Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/64

Ta strona została przepisana.

wany w ten sam sposób; każdy ma swoje predylekcje.
— To fakt, że on żywi dla niej prawdziwy kult od czasu jej śmierci. Prawda, że czasem robi się dla umarłych rzeczy, których nie zrobiłoby się dla żywych.
— Po pierwsze — rzekła pani de Guermantes tonem zadumy, tworzącej kontrast z jej żartobliwą intencją — idzie się na ich pogrzeb, czego się nie robi nigdy dla żyjących.
Pan de Guermantes popatrzył z chytrą miną na pana de Bréauté, jakby chcąc go sprowokować do śmiechu z dowcipu żony.
— Ale w sumie, przyznaję szczerze — podjęła pani de Guermantes — że jeżelibym lubiła być opłakiwana przez człowieka któregobym kochała, to niekoniecznie na sposób mego szwagra.
Twarz księcia spochmurniała. Nie lubił, aby żona rzucała sądy na prawo i lewo, zwłaszcza o panu de Charlus.
— Wymagająca jesteś. Jego żal zbudował wszystkich — rzekł surowo.
Ale księżna miewała z mężem rodzaj zuchwalstwa pogromców lub ludzi żyjących z warjatem i nie lękających się go podrażnić:
— Powiadam, że nie! Cóż chcesz, to jest budu-

58