Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/70

Ta strona została przepisana.

ka ona musi być zmartwiona! — rzekła, lub przynajmniej zdawało mi się że rzekła księżna Parmy. Bo słowa jej doszły mnie jedynie poprzez owe inne bliższe, skierowane do mnie (ale bardzo cicho) przez prinza Von, który bał się może, że jeżeli będzie mówił głośniej, usłyszy go pan de Foix.
— Och, nie, odparła pani de Guermantes; ani trochę.
— Ani trochę! ty zawsze wpadasz w ostateczności, Oriano — rzekł pan de Guermantes, wracając do roli skalistego brzegu, który, przeciwstawiając się fali, zmusza ją aby wyżej rzucała pióropusz piany.
— Błażej wie jeszcze lepiej odemnie, że ja mówię prawdę — odparła Oriana — ale czuje się w obowiązku robić surowe miny z powodu Jej Wysokości i boi się że ja Ją gorszę
— Och, nie, proszę cię — wykrzyknęła księżna Parmy, bojąc się aby z jej powodu nie naruszono w czemkolwiek tych rozkosznych obiadów księżnej de Guermantes, zakazanego owocu, którego sama królowa szwedzka nie miała jeszcze prawa pokosztować.
— Ależ ona samemu Błażejowi odpowiedziała, kiedy jej mówił z miną banalnie smutną: „Wasza Królewska Mość jest w żałobie: po kim, czy to jakie wielkie zmartwienie?“ Odparła: „Nie, to nie

64