nego stanowiska na dworze. Ale, ponieważ nam się ona wydaje czemś jedynem, a przez to nieporównanem, nie umiemy jej sobie wyobrazić w mniejszym formacie; tak iż kolacja z Ludwikiem XIV byłaby dla nas tylko czemś interesującem, gdy spotkanie z Izabellą d’Este pozwoliłoby nam oglądać na własne oczy nadprzyrodzoną heroinę romansów. Otóż skoro, studjując Izabellę d’Este i przeniósłszy ją cierpliwie z tego bajecznego świata w świat historji, stwierdzamy że jej życie, jej myśli, nie zawierały nic z owej tajemniczej dziwności, jaką nam zrazu sugerowało jej imię, raz przełknąwszy ów zawód, jesteśmy nieskończenie wdzięczni tej księżniczce, że miała o malarstwie Mantegny wiadomości niemal równe wiedzy pana Lafenestre, dotąd lekceważonej przez nas i uważanej — jakby powiedziała Franciszka — „gorzej psa“.
Wstąpiwszy na niedostępne wyżyny nazwiska Guermantes i schodząc wewnętrznym stokiem życia kiężnej Oriany, zdumiewałem się, spotykając tam poufałe gdzieindziej nazwiska Wiktora Hugo, Franza Halsa i, niestety, Viberta. Było to owo zdziwienie, jakiego doznaje podróżny, który, biorąc miarę dla swoich pojęć o niezwykłości obyczajów w dzikiej dolinie Ameryki Centralnej lub północnej Afryki z geograficznej odległości i dzi-
Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/95
Ta strona została przepisana.
89