Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/99

Ta strona została przepisana.

wraz i chytrą miną prinz Von, który nie mógł znosić Anglików. Oni są tacy kłupi. Ja wiem, że nie na wojskową pomoc liczycie u nich. Ale można ich i tak osądzić z tępoty ich generałów. Jeden z moich przyjaciół rozmawiał świeżo z Bothą, wie pan, wodzem Boerów. Botha mówił: „To przerażające, taka armja. Ja raczej dość lubię Anglików, ale niech pan pomyśli, że ja, prosty chłop, natłukłem ich we wszystkich bitwach. I w ostatniej, gdzie uległem liczbie nieprzyjaciół dwadzieścia razy wyższej od nas, poddając się z musu, jeszcze potrafiłem wziąć im dwa tysiące jeńców! A przecież ja dowodziłem tylko chłopami, ale gdyby kiedy ci idjoci zmierzyli się z prawdziwą armją europejską, strach bierze, coby się z nimi stało!“ Zresztą, wystarczy, że ich król, którego państwo znacie równie dobrze jak ja, uchodzi za wielkiego człowieka w Anglji.
Puszczałem mimo uszu te opowiastki w stylu pana de Norpois; nie dostarczały one żadnego pokarmu moim ulubionym marzeniom; gdyby zresztą i posiadały te składniki, musiałyby je mieć w szczególnie ożywczym gatunku, aby obudzić moje wewnętrzne życie w czasie tych światowych godzin, przez które mieszkałem w swoim naskórku, w swoich starannie uczesanych włosach, w gor-

93