Strona:Marcel Proust - Wpsc05 - Sodoma i Gomora 02-01.djvu/186

Ta strona została skorygowana.

, nieznaną do tego dnia arystokracji, panią Verdurin, światowcom gotowym z łatwością uwierzyć że pani Verdurin świeżo wylądowała wraz z trupą Diagilewa, będziemy mogli odpowiedzieć, że ta dama istniała już w odmiennych czasach i przechodziła liczne wcielenia. Obecne wcielenie różni się od poprzednich tylko tem, że jest pierwszem, które sprowadziło wreszcie tak długo i nadaremnie wyczekiwany przez „pryncypałkę“ sukces, odtąd już zapewniony i posuwający się coraz to szybszym krokiem.
Co się tyczy pani Swann, nowość, jaką reprezentowała, nie miała coprawda tego zbiorowego charakteru. Salon jej skrystalizował się dokoła jednego człowieka, dokoła umierającego, który, w chwili gdy jego talent się wyczerpywał, przeszedł niemal odrazu z mroku do wielkiej sławy. Entuzjazm dla twórczości Bergotte’a był olbrzymi. Całe dni spędzał wystawiany na pokaz u pani Swann, która szeptała do jakiegoś wpływowego człowieka: „Pomówię z nim, napisze o panu artykuł“. Był zresztą zdolny napisać artykuł, a nawet jakąś jednoaktówkę dla pani Swann. Mimo iż bliższy śmierci, Bergotte miał się nieco mniej źle niż w epoce, gdy zachodził po wiadomości w czasie choroby mojej babki. Bo wielkie bóle fizyczne nałożyły mu djetę. Choroba jest najbardziej słuchanym z lekarzy: dobroci, wiedzy,

182