Strona:Marcel Proust - Wpsc05 - Sodoma i Gomora 02-01.djvu/247

Ta strona została skorygowana.

niach słońca przyszły nagle promienie deszczu, posiekały pręgami cały widnokrąg, pochwyciły szereg jabłoni w szarą sieć. Ale te dalej wznosiły swoją kwitnącą i różową piękność na wietrze, który stał się lodowaty w tej ulewie: to był dzień wiosny.


243